"Bóg umarł." Nitsche z rozmysłem mówił o śmierci Boga, a nie o jego uśmierceniu. Człowiek Boga zabić nie może, nie możne wejść w boską rzeczywistość by się go pozbyć, a z pułapu człowieczeństwa jest to niewykonalne. Nitsche nie próbuje zastąpić jednej nadrzędnej zasady inną, nie chce tworzyć nowych bogów, jakkolwiek mieliby się nazywać. Snuje inną, frapującą i obiecującą wizję. Człowiek ma stać się wolny. Wolny od poczucia, że jest ponad nim coś nieosiągalnego, coś co go przerasta i zawsze będzie przerastało, że horyzonty ludzkie są ograniczone jakimś absolutem. Snuje wizję, w której to człowiek wyznacza co chce, co może zrobić. Nie chce z człowieka zrobić Boga, chce człowiekowi dać całkowitą i pełną swobodę działania.
A jednak zdanie "Bóg umarł." to wyraz bezradności, nie triumfu człowieka. Po pierwsze, Nitsche nie potrafi uwolnić się od chrześcijańskiej, więc pełnej Boga, perspektywy. Narracja o bożej śmierci snuta jest bożymi słowami. "Bóg umarł" brzmi jak prolog do słów ewangelisty: "(...) Ja oddaje swoje życie, aby je później odzyskać. Nikt mi go nie zabiera. lecz ja sam dobrowolnie je oddaję, gdyż jest w mej mocy oddać je i potem znów odzyskać.". Nitsche nie może, nie umie Boga uśmiercić. Śmierć Boga jest procesem od człowieka niezależnym.
Po drugie, przyznaje też Nitsche, że Bóg był. Taka idea realnie funkcjonowała w świadomości ludzkiej. Więcej, nadal funkcjonuje i będzie funkcjonować tak długo, jak długo świat w śmierć Boga nie uwierzy.
I wreszcie po trzecie, skąd Nitsche wie o śmierci Boga? Kto i skąd o tym może wiedzieć? Kto jest, był pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem? Kto stał u jego łoża śmierci? Czy ktoś zajął teraz jego pozycję i z góry mówi do ludu ustami filozofa? Czy to sam Nitsche? Jeśli tak to cała opowieść o "śmierci Boga" nie ma sensu. Sprowadza się do zmiany etykiet przed ołtarzami. A może wniosek o śmierci Boga wysnuty został z obserwacji świata? Czy świat po śmierci Boga stał się inny? Zdanie "Bóg umarł" to teoretyczny koncept tak samo prawdziwy, jak fałszywy.
W gruncie rzeczy Nitsche podjął tylko próbę obalenia chrześcijańskiego wyobrażenia Boga, jednego z wyobrażeń. Niechcący, być może, przyłączył się do teologii negatywnej, według której niemożna zamknąć Boga w jakiejkolwiek dostępnej człowiekowi formie, jakimkolwiek opisie. Próba uwolnienia człowieka spod dominacji Boga wskazuje na siłę pojęcia "Bóg". Pozbawić świat Boga, może tylko sam Bóg. tylko Bóg może zapewnić światu wolność od Boga. Jaki jest świat, w którym Bóg umarł? Czy rzeczywiście jest od Boga wolny? Czy odkrycie, stwierdzenie śmierci Boga czyni ludzkość wolną? Jak wygląda percepcja takiego "odkrycia"? Czy jest to możliwe do przyjęcia? Zdanie o śmierci Boga nie jest bluźnierstwem, jest Boga apoteozą. Bo wycofanie się Boga ze świata jest tym właśnie co Bóg winien zrobić, by pozostać Bogiem. To jaką nazwę nada temu człowiek jest bez znaczenia.
Bóg daje nam wolność, w tym także wolność definiowania Boga. To człowiek określa czym Bóg jest, albo precyzyjniej gdzie go nie ma. To ostateczna wolność, Bóg nie ustanawia żadnej granicy, sami ja tworzymy. Nitsche błędnie wierzył, że człowiek uwolniony od Boga będzie wolny. Nie jest wolnością zniesienie wszelkich granic, jest nią zdolność do ciągłego granic przekraczania, bo granice zawsze były, są i będą. Negując istnienie granic, barier udajemy, nie chcemy widzieć naszych ludzkich ograniczeń, tego co właśnie nas definiuje.
Śmierć Boga nie uwalnia nas od niego. Jeśli umarł, nie można się od niego uwolnić, bo go nie ma. A jeśli ktoś nadal czuje się przez Boga uwięziony, mimo że jednocześnie ogłoszona została Boga śmierć, oznaczać może to tylko jedno - dla tego kogoś Bóg nadal żyje. Walka z Bogiem jest zawsze uznaniem jego istnienia.
Wolnością jest zrozumienie, że Bóg jest tylko tam, gdzie chcemy, żeby był.
Bardzo dobry tekst.
OdpowiedzUsuń