Zainteresowało Stasia jaka była starożytność w Europie. Próbując przybliżyć mu ten temat,
dowiedziałem się, że wie o upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego i
zna też umowne granice średniowiecza. Oczywiście zjadały mnie
dygresje. Od królestw normańskich w Europie, po hiszpańską
rekonkwistę. Jednak ostatecznie doszedłem do sprawy najważniejszej – uprawy roli.
"Wynalazek" rolnictwa uważam
za najważniejszy dla ludzkości. Schowana w głębokiej prehistorii
rewolucja neolityczna pozostaje w niezasłużonym cieniu młodszych koleżanek: przemysłowej, obyczajowej, informatycznej.... nawet październikowej.
Za normalne uznajemy, że gdzieś
produkuje się coś do jedzenia. Bez zdziwienia obserwujemy pejzaże
pełne pól, łąk, pastwisk. Mniej lub bardziej instynktownie
czujemy związek miedzy produkcja rolną a sytuacją gospodarczą.
Jakieś dopłaty, tania siła robocza, szczególnie w trzecim świecie. Może nawet uświadamiamy sobie, że to powstanie rolnictwa
wywołało różnicowanie się społeczne, umożliwiły rozwój miast i
ich bogacenie się, w konsekwencji najazdy "barbarzyńców"
(tu przez chwilę jesteśmy przy Stasiowej starożytności), osadnictwo
i tak dalej.
Nie to jednak jest najważniejsze.
Człowiek – rolnik to istota aktywnie zmieniająca środowisko
przyrodnicze. Od neolitu ludzie nie tylko funkcjonują jako element
przyrody, stają się siłą aktywnie to środowisko zmieniającą.
Niszczą, ale i tworzą ekosystemy, eliminują gatunki i kreują nowe, umożliwiają migracje zwierząt i roślin, parają się inżynierią
genetyczną (od neolitu!), wpływają na dobór naturalny.
Rolnicy
nie są panami Ziemi, ale współpanami – tak.