Dziś rano idąc z Felkiem do
przedszkola rozmawialiśmy o latających grizzly. To określenie na
wszystkie ptaki, niezależnie od gatunku i wielkości. Nie dziwi nas to
u dzieci, naturalna, rozwojowo pożądana, zabawa w konwencje. Dziecko
nie tworzy nowej rzeczywistości, gra już istniejąca. "Te małe grizzly, które nazywasz wróbelkami." Dorosłemu przyda się odświeżenie połączeń w mózgu. Pozytywna zabawa poza sferą
namysłu.
Gra konwencjami łatwa między bliskimi
sobie osobami. A miedzy niebliskimi, jaka jest?
Tuż po wejściu do przedszkola Felek,
który nie zna się jeszcze dobrze z kolegami, zaczął rozmawiać
o wymyślonej przez siebie postaci Doktorze Milenium, który je pizzę
i paliwo.
- Paliwo – zdziwił się Mateusz?
- Tak, on jest z Bajki.
- A ja mam bajkę o Chudym i Buzzie.
- A ja mam "Stoliczku nakryj się" do słuchania.
.......
Rozmowa czterolatków o bajkach
trafiła w próżnie. Wyćwiczeni w operowaniu konwencjami dorośli
przerzuciliby się na inny temat. Najnowszy typ smartfona, wynik
meczu, czy pogodę.
Rozmowy o niczym.
Z jednej strony, im więcej znamy
ludzi, im więcej czasu przeznaczam na kontakty z nimi, tym relacje muszą być płytsze. Pełne oczekiwanych zwrotów akcji.
Z drugiej, pięćset, czy tysiąc
lat temu, znalibyśmy ledwie garść ludzi, ale rozmawialibyśmy o ocieleniu się krowy i zbiorach owsa.
Byłoby to nieskończenie nudne, i też o niczym.
Zgadzamy się na na nudny świat. Nie
mamy dość odwagi by rozmawiać o latających grizzly.
Zgadzamy się na na nudny świat...
OdpowiedzUsuńZapomniałam napisać - dziękuję:).
OdpowiedzUsuńZa niezgodę.
OdpowiedzUsuń