Jeśli dobrze to zrozumiał i opisał Malinowski, to Triobriandczycy wierzyli, że jedzenie nie służy do zaspokajania jakichś szczególnych życiowych potrzeb, ale pomaga tylko w wytwarzaniu kału. Może i mieli co do tego jakieś wątpliwości, może przemykało im przez myśl po kilkudniowym poście: "A może to ssanie w żołądku i brak sił ma coś wspólnego z tym, że dawno nie miałem niczego w ustach?". Oficjalna wykładnia była jednak, jak była. Jedzenie było czynnością absolutnie niezbędną i sensowną dla ładu wyższego rzędu. Ładu, którego nie można podważyć, który jest inny od naszego ludzkiego. Robimy coś bo tak trzeba robić, a nie dlatego, że nam osobiście jest to potrzebne.
Lubiłem, mieszkając w Krakowie, iść rano przez Rynek. Brak turystów, a jednocześnie dość duży ruch. Dostawy, dostawy, dostawy... I śmieciarze, śmieciarze, śmieciarze...
Ten sam co na Triobrandach boski ruch materii. Aktywność zamknięta w cyklu DOSTARCZYĆ -ZUŻYĆ - POZBYĆ SIĘ. Bez zastanowienia, czy ma to jakiś ludzki sens. Śmieci są w tym cyklu istotą bardziej niż człowiek. Posiadają jeden z najważniejszych boskich przymiotów "są". Przez samo swoje istnienie wprowadzają ład. Świat nie wytwarzający śmieci stałby się ułomny, może nawet by się rozpadł.
Zrobiliśmy ze śmieciarzy strażników kosmicznego ładu, którego na wszelki wypadek nie próbujemy nawet zrozumieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz