Uważa się często, że może
najbardziej tajemniczy fragment Pisma Świętego dotyczy nocnej walki
Jakuba nad potokiem Jabbok. Z kim walczył, skoro po skończonej
walce usłyszał: "Walczyłeś z ludźmi i Bogiem i
zwyciężyłeś."?
Czy mógł walczyć z Bogiem, a co więcej, jeśli rzeczywiście jego przeciwnikiem był Bóg, czy mógł taką walkę wygrać?
Szukając odpowiedzi na te pytania,
warto popatrzeć na wydarzenia nocy w Penuel, w kontekście
wcześniejszych losów Jakuba i jego najbliższych - ojca, matki,
brata. Wydarzenia tej nocy są kontynuacją wcześniejszej jakubowej walki, walki z przeznaczeniem.
Już rodząc się walczył, walczył ze
swoim bratem Ezawem, walczył by być pierwszym, nie drugim. Trzymał rodzącego się brata za piętę, kupił
pierworództwo za miskę soczewicy, oszukał ojca, by otrzymać
jego błogosławieństwo.
Udało mu się odkupić od Ezawa pierworództwo, udało mu się
uzyskać błogosławieństwo Izaaka, a jednak walczył dalej. Z kim i
o co, skoro osiągnął to czego chciał? Walczył, bo oczywiście ciągle nie miał tego czego pragnął.
Pierworództwo, błogosławieństwo uzyskał tylko pozornie, za ich zdobyciem stało kłamstwo i oszustwo.
Ezaw w zasadzie nie podejmował żadnej
walki z Jakubem. Gotowy był swoje pierworództwo mu oddać. Postępował tak by z jednej strony nikt mu niczego, jako dziedzicowi,
nie mógł zarzucić, ale z drugiej by niejako się z tego
pierworództwa wykręcić, by żyć bez brzemienia odpowiedzialności
za Naród Wybrany. Fakt, że urodził się pierwszy nie określał go, nie determinował jego życia. Wolał rzeczy ziemskie, nie boskie. Nie chodzi tylko o miskę soczewicy, też o dary jakie otrzymał już po nocy walki Jakuba, od swego brata. Nie został patriarchą, bo Bóg dał mu wolność wyboru. Ezaw sam się pierworództwa pozbawił, z pewnością nie zrobił tego Bóg.
Zresztą, czy dla Boga pierworództwo jest aż tak biologiczne, tak proste, wymierne i policzalne, czy sprowadza się tylko do kolejności przyjścia na świat? Czy ten dar (boży), my ludzie umiemy lepiej dostrzec i zinterpretować niż ten kto go udziela? Może pierworodnym może być ten "drugi", albo i "trzeci", albo jak w przypadku Dawida - ostatni? Czy dla Boga to niemożliwe? Więc może Ezaw nigdy pierworodny nie był?
Izaak nie wiedział jak ma postępować. Widział rożne zachowania synów, ich różną postawę. W gruncie rzeczy chciał być oszukany, przecież wiedział, że nie Ezawa błogosławi. Udawał, że wierzy w przebierankę syna, wystarczył mu kiepski pretekst, by na swego prawowitego dziedzica namaścić młodszego syna. Tego który tego chciał i na to zasługiwał. Gdy podstęp się wydał, a nie mógł się nie wydać, wykpił się od naprawienia "błędu", choć mógł to zrobić i do tego okrasić swą nową decyzję, jakimś spektakularnym przeklęciem Jakuba.
Zresztą, czy dla Boga pierworództwo jest aż tak biologiczne, tak proste, wymierne i policzalne, czy sprowadza się tylko do kolejności przyjścia na świat? Czy ten dar (boży), my ludzie umiemy lepiej dostrzec i zinterpretować niż ten kto go udziela? Może pierworodnym może być ten "drugi", albo i "trzeci", albo jak w przypadku Dawida - ostatni? Czy dla Boga to niemożliwe? Więc może Ezaw nigdy pierworodny nie był?
Izaak nie wiedział jak ma postępować. Widział rożne zachowania synów, ich różną postawę. W gruncie rzeczy chciał być oszukany, przecież wiedział, że nie Ezawa błogosławi. Udawał, że wierzy w przebierankę syna, wystarczył mu kiepski pretekst, by na swego prawowitego dziedzica namaścić młodszego syna. Tego który tego chciał i na to zasługiwał. Gdy podstęp się wydał, a nie mógł się nie wydać, wykpił się od naprawienia "błędu", choć mógł to zrobić i do tego okrasić swą nową decyzję, jakimś spektakularnym przeklęciem Jakuba.
Wszystkie osoby, uczestniczące w tym dramacie, grały. Dyskutowały z Bogiem i miedzy sobą o
przeznaczeniu, losie, własnych decyzjach, podejmowanych działaniach.
Bóg stworzył ich aktywnymi, to nie są bezwolne figurki w rękach
Pana. Bóg ich stworzył, ale dał im też wolna wolę. Wolę i moc
do przemienienia się. Przy podejmowaniu decyzji, co
ciekawe, wszyscy oszukują, naginają świat, tak by był po ich
myśli.
Czy Jakub wybiera najlepszą drogę,
taką miła Bogu? Czy walka jest miła Bogu, walka z Bogiem, z jego
decyzją, by pierwszy narodził się Ezaw? Jakub podjął walkę,
choć nie mógł przecież pokonać Boga. Nie mógł wygrać w walce,
ale dzięki walce, tak. Walka to rewers modlitwy. Łatwiej to dostrzec, gdy przyjrzymy się modlitwie – jakże często jest walką.
Walczył z Bogiem całym swoim życiem, chęcią zdobycia
pierworództwa, którego nie miał. Bóg dał pierworództwo Ezawowi,
a Jakub o nie walczył, walczył z ludźmi, a przez nich z Bogiem. I
wygrał otrzymał to błogosławieństwo, którego mu jeszcze
"brakowało", to boże.
Jakub potrzebował tej walki, by stać się innym człowiekiem. Ta trwająca wiele lat walka-modlitwa,
ukształtowała go. Stał się innym człowiekiem - Izraelem. Ta noc
nad potokiem Jabbok była nocą narodzin nowego dziedzica Abrahama.
Został pobłogosławiony jako Izrael, nie jako Jakub.
Jakub dostaje nie tylko nowe imię -
symbol tego, że jet nowym człowiekiem. Jest też przemieniony
fizycznie. Kuleje, ma wywichnięty staw biodrowy. Czyżby Bóg chciał
go pokarać, że ośmielił się z nim walczyć? Miałby to być znak
mocy boże? Raczej sensowny i konsekwentny symbol przemiany w inna
osobę. Ten widzialny, fizyczny, dotykalny znak jest potrzebny
samemu Izraelowi. Dla jego samoakceptacji, jako dziedzica narodu
wybranego. Dla otaczających go ludzi, którzy mieli zobaczyć kogoś
nowego, a nie tylko usłyszeć jego nowe imię. On sam i jego
otoczenie niejako zobaczyć mają palec Boży. Widzieć, że Jakub
walczył i stał się po tym starciu inny. Widząc ślady walki
łatwiej uwierzyć, że była i że została wygrana.
Przemiana fizyczna była tym potrzebniejsza, że Jakub nie był "skałą". Mimo wygranej nocnej bitwy, pozostał człowiekiem pełnym wątpliwości, niepewności. To wywichnięte biodro miało mu właśnie przypominać, stale przypominać o walce, którą stoczył, o zwycięstwie, o fakcie, że rzeczywiście , realnie coś się wydarzyło, że nie był to tylko sen, zwidy i majaczenia. Miało mu przypominać o Bogu. Ułomność miała stać mu się pomocą.
Przemiana fizyczna była tym potrzebniejsza, że Jakub nie był "skałą". Mimo wygranej nocnej bitwy, pozostał człowiekiem pełnym wątpliwości, niepewności. To wywichnięte biodro miało mu właśnie przypominać, stale przypominać o walce, którą stoczył, o zwycięstwie, o fakcie, że rzeczywiście , realnie coś się wydarzyło, że nie był to tylko sen, zwidy i majaczenia. Miało mu przypominać o Bogu. Ułomność miała stać mu się pomocą.
Bóg w zasadzie nie zmienia Jakuba w Izraela. Precyzyjnie rzecz ujmując Bóg pozwala Izraelowi
narodzić się na nowo. Tak by jego pierworództwo i idące za nim boże błogosławieństwo,były "legalne" , a nie wyłudzone.
Ale to nowe imię, to nie jakiś tam boży fortel, by dać "pod
stołem" Jakubowi wymarzone pierworództwo. Jak napisałem, to
nie Bóg, to sam Jakub dokonuje swego przejścia w inne "ja".
Korzysta przy tym ze swej wolnej woli, to jego wybór. Historia Jakuba, to świetna odpowiedź dla wszystkich, którzy chcieliby położyć się pod palma i nic nie robić, skoro Bóg i tak decyduje o
wszystkim. Po Penuel Jakub -Izrael nie stał się półbogiem,
mocarzem, nawet w wymiarze moralnym, nadal wahał się, wątpił, grzeszył.
Czy przeszedł więc przemianę, jakąś inicjację do bycia
patriarchą? Mimo wszystko, tak. Uwierzył, że może, że choć Bóg może nic mu bezpośrednio nie dał, to miał dość siły, rozumu, i
wiary by wywalczyć, co chciał. Jakub to wykorzystał – mógł i
potrafił, choć wcale nie musiał.
Gdy w Ewangelii czytamy o cudach Jezusa, uderza powtarzające się zdanie: "Twoja wiara cię uleczyła." Ludzie dokonują cudów sami, nie Bóg, choć to on jest drogą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz