"Przeminęło ..." zła proza ale gruncie rzeczy niegroźna. Groźna potrafi być literatura najwyższych lotów.
Dwa razy nieskutecznie podchodziłem do "Zbrodni i kary". Zaczynałem, czytałem ze sto stron i nie mogłem dalej. Trzecia próba była udana (?). Przebiłem się przez świat Dostojewskiego, wyrąbałem sobie przejście. Był genialnym pisarzem, ale płynęło w nim zło. Musiał w nie wierzyć. W jego realne istnienie, widzieć w nim siłę równie sprawczą jak dobro.
Czytając "Zbrodnie i karę" można zobaczyć uniwersum, w którym szatan przestaje być strąconym aniołem a staje się bogiem. To nie zło wtórne, zło buntu negowania prawdy, zło niszczyciela, zło którego sens istnienia definiuje pierwotne wobec niej dobro. To nie jest "ta siła, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro". To zło kreatora, stwórcy. I to jest przerażające. Bardzo trudno walczyć z sugestywna wizją czegoś na co nie ma w nas zgody. Z pojedynku z Dostojewskim wyszedłem, jakimś cudem, nieokaleczony, może nawet silniejszy, ale go już nie czytam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz