"... kapitan to najbardziej pusty ze wszystkich tytułów. Czym jest kapitan? Każdy może być kapitanem; a do Lingarda pasuje ta nazwa równie dobrze jak każda inna. Tymczasem on zasługuje na coś szczególnego, znaczącego i wyrazistego, coś, co by odpowiadało jego osobie, jego prostej i romantycznej osobie." (Ocalenie)
Bez: "Panie kapitanie", "Panie dyrektorze", "Panie prezydencie"... ani rusz. A co z ludźmi, którzy zasługują na coś więcej niż etykietę. Conrad zapewne nieświadomie dotknął jednego z największych problemów społeczeństw XIX i XX wieku - depersonalizacji człowieka.
Biurokratyczne reguły określały i nadal określają ludzi poprzez ich zawód, narodowość, wykształcenie, wiek i inne tzw. wymierne parametry. (W skrajnym przypadku można np. ustalić, ile procent krwi żydowskiej trzeba mieć, by być Żydem. Oczywiście dla osób zainteresowanych akurat tym konkretnym rozstrzygnięciem, udział może być dowolnie mały.)
Osobiście dotknął mnie "sześciolatek w szkole", ale problemem nie leży w wieku 6, 7, czy 8 lat, problemem jest traktowanie dziecka jak produktu z datą przydatności do spożycia. To samo tyczy się wieku emerytalnego, wieku uprawniającego do udziału w wyborach itd. itp.
Reakcja na ten mierzalny absurd jest widoczna i oczywista, jak hasło banku, który nie stawia na zysk, ale na relacje. Kłamstwo? Jasne, ale "jak ty pięknie kłamiesz ...!". Reakcja wymierna jak wysokość akcji FB na giełdzie.
Pod pozorem otwartości media społecznościowe są niestety tylko sposobem na segregację świata, może nawet gorszą niż dziewiętnastowieczna biurokracja. Według jakiego kryterium dobieramy się w sieci? Szukamy odmienności, inności, czy wystarczy nam egzotyka. chcemy coś przedyskutować, a może raczej utwierdzić się w przekonaniu, o własnej racji?
P.S. Ktoś zgadnie, z jakiego filmu jest: "Jak ty pięknie kłamiesz Marco!"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz