sobota, 25 października 2014

Wakacje na Lampedusie.

Z zapamiętanych z dzieciństwa zdań, jest i takie: "Lecę na południe wyzłocić w słońcu swoje skrzydła."
Niedawno miałem okazję przeczytać je moim chłopcom. Akurat ta fraza nie wywarła na nich specjalnego wrażenia, ale już zachowanie Geniusza, który ją wypowiedział, już tak. Wydał im się zły i niesprawiedliwy, bo chciał zabić rybaka, swojego wybawcę.
Geniusz odlatywał, zostawiał stanowiącego dla niego istotę niższą człowieka, kogoś kto spełnił swoje zadanie w jego, istoty wyższej, życiu.



Śródziemnomorskie  Melilla,  Ceuta, Wyspy Pelagijskie ... mityczne, czarodziejskie Południe.
To "nasze" Południe jest też Północą, a jedną z Wysp Pelagijskich jest Lampedusa. Miejsce, gdzie jak chcą jedni odbywa się desant brudasów, którzy powinni siedzieć u siebie, czy jak powiedzą drudzy syta Europa zobaczyć może swoje zakłamanie. W centrum dyskusji znajdzie się miejsce i dla kwestii odpowiedzialności władz Tunezji, czy Libii, i dla działalności mafii przemytników, i dla nieszczelności granic tak morskich, jak lądowych. Co zresztą kto chce.

 

Boli mnie to co o tym słyszę, czytam, oglądam, co myślę.
Najbardziej jednak przeraża mnie, że większość z nas mieszkańców krajów tzw. "cywilizowanych" żyje już, albo zaraz będzie żyła na takich samych lampedusach i nawet tego nie zauważy.
Informacja o coraz większym rozwarstwieniu społecznym odczytana z najnowszego iPhone'a, zobaczona na wklęsłym ekranie nic nie znaczy. Niewiarygodne wydaje się, że lepiej już było skoro to teraz właśnie, nie kiedyś, nawet nie rok temu, mam chipsy o smaku pitaji, piwo które idąć przez świat, przemieniło go, ..., wakacje na Dżerbie, czy w innej Hurghadzie.
Wszyscy jesteśmy wabieni do łodzi płynących do edenów łatwiej, czyściej, szybciej, młodziej, taniej. Wyspecjalizowane agencje obiecują to nam, jak ludziom w Afryce Europę. Z tego żyją. Jak długo możemy im płacić wiozą nas, gdy przestajemy zostajemy porzuceni, skazani na dryf.