wtorek, 27 października 2015

kapitan

W tamtym roku po blogu dość często przechadzał się Conrad. I nadal wyraźnie mnie ściga.
"... kapitan to najbardziej pusty ze wszystkich tytułów. Czym jest kapitan? Każdy może być kapitanem; a do Lingarda pasuje ta nazwa równie dobrze jak każda inna. Tymczasem on zasługuje na coś szczególnego, znaczącego i wyrazistego, coś, co by odpowiadało jego osobie, jego prostej i romantycznej osobie." (Ocalenie)
Bez: "Panie kapitanie", "Panie dyrektorze", "Panie prezydencie"... ani rusz.  A co z ludźmi, którzy zasługują na coś więcej niż etykietę. Conrad zapewne nieświadomie dotknął jednego z największych problemów społeczeństw XIX i XX wieku - depersonalizacji człowieka.
Biurokratyczne reguły określały i nadal określają ludzi poprzez ich zawód, narodowość, wykształcenie, wiek i inne tzw. wymierne parametry. (W skrajnym przypadku można np. ustalić, ile procent krwi żydowskiej trzeba mieć, by być Żydem. Oczywiście dla osób zainteresowanych akurat tym konkretnym rozstrzygnięciem, udział może być dowolnie mały.)
Osobiście dotknął mnie "sześciolatek w szkole", ale problemem nie leży w wieku 6, 7, czy 8 lat, problemem jest traktowanie dziecka jak produktu z datą przydatności do spożycia. To samo tyczy się wieku emerytalnego, wieku uprawniającego do udziału w wyborach itd. itp.
Reakcja na ten mierzalny absurd jest widoczna i oczywista, jak hasło banku, który nie stawia na zysk, ale na relacje. Kłamstwo? Jasne, ale "jak ty pięknie kłamiesz ...!". Reakcja wymierna jak wysokość akcji FB na giełdzie.
Pod pozorem otwartości media społecznościowe są niestety tylko sposobem na segregację świata, może nawet gorszą niż dziewiętnastowieczna biurokracja. Według jakiego kryterium dobieramy się w sieci? Szukamy odmienności, inności, czy wystarczy nam egzotyka. chcemy coś przedyskutować, a może raczej utwierdzić się w przekonaniu, o własnej racji?

Poczucie bezpośredniego, osobistego, indywidualnego kontaktu jest nam potrzebne bardziej niż powietrze, póki co mamy tylko jego ułudę.




P.S. Ktoś zgadnie, z jakiego filmu jest: "Jak ty pięknie kłamiesz Marco!"?

niedziela, 25 października 2015

Wybory czyli Absolwent.


Na wstępie pragnę przeprosić wszystkich, którzy spodziewali się może po tytule, że sugeruję jakoby dzień wyborów parlamentarnych w Polsce przetrzymać można jedynie pod wpływem alkoholu (np. takiego jak przywołanego w tytule posta) i w związku z tym poczytają o czymś naprawdę interesującym. Szczerze przepraszam, będzie nawiązanie do filmu, nie napoju.
(Dla Czytelnika/Czytelniczki znających znających inspirację powyższego akapitu funduję post na temat przez nią/niego zadany.)

Jak piszę o filmach, które lubię, jestem monotonny. "Absolwenta" mógłbym oglądać bez przerwy. Tekst Benjamina Braddock`a mówiącego o swoich planach na przyszłość, że chce, żeby było inaczej, (chociaż nie wie jak), jest jednym z moich ulubionych. Bo ja go rozumiem, tak jak on nie chciał, ja też bym nie chciał  akwalungu do nurkowania w basenie.

Absolwent jako symbol polskich wyborów oczywiście się sprawdza. Nie wiem jeszcze jaki będzie skład nowego parlamentu, ale z pewnością wybory wyborców, w zatrważającej większości będą wyrazem tęsknoty, za tym by było inaczej. 
Mamy więc przed sobą kilka (???) lat nieprzemyślanego, powstałego z nudy i braku doświadczenia romansu społeczeństwa z politykami spragnionymi spełnienia, potwierdzenia swej atrakcyjności. Jedna strona wybierze co się akurat trafiło, bo ktoś mówi: "Pamiętaj, że mogę być twoja, jak tylko zechcesz", drugiej wystarczy by wybrał ją ktokolwiek, kogo potrafi skusić.

sobota, 17 października 2015

PKB a imigranci.

Kogo jeszcze w latach osiemdziesiątych znokautował Tim Burton, nie może nie lubić Michaela Keatona. I choć nie zawsze był i jest w formie jak z Batmana, czy Soku z Żuka, to zawsze oglądam go z przyjemnością.
Niedawno skuszony zostałem "Szóstym meczem". Film nienajnowszy i nienajgorszy,  ale nie wspomniał bym o nim, gdyby nie jeden z wątków. Bo bardzo na czasie.







Główny bohater-dramaturg, jak każdy szanujący się nowojorczyk przemieszcza się taksówkami.
W taksówkach taksówkarze. Po taksówkarzach spodziewać można się oczywiście wszystkiego. I chociaż  De Niro się nie pojawił, to mimo tego, a może dzięki temu, było co obejrzeć i usłyszeć. Niezły przegląd narodowości i charakterów, a każdego Keaton zagadywał, wspominając, jak to kiedyś sam był taksówkarzem, a teraz jest pisarzem. Nikogo to nie ruszało, aż do czasu, gdy kierowcą był białoskóry (!!!) gość w mocno średnim wieku. Ten podjął temat, dokładniej zamknął go, odpowiadając: "A ja w swoim kraju byłem neurochirurgiem, w największej w Rosji klinice."


Czy uchodźcy w krajach imigracji wytwarzają PKB? Zdecydowanie TAK.