piątek, 6 grudnia 2013

pocztówka z Krakowa

Tydzień temu odwiedziłem mój rodzinny Kraków.


Powitał mnie widokiem gotowej do otwarcia Galerii Bronowice. Oświetlonej, kolorowej, z ogromną informacją za ile dni przyjmie kupujących.
Galerie handlowe zawsze dobrze na mnie działają, myśli stają się ostre jak brzytwa. Uwielbiam patrzeć na tłumy ludzi w ich przestrzeniach.
Nie nabijam się. Pobyt w centrach handlowych jest bardzo istotną formą ludzkiej aktywności. Chciałbym wiedzieć, nie tylko przypuszczać dlaczego. Ich popularne porównanie do współczesnych świątyń, czy dokonywania zakupów do religii naszych czasów uważam za bardzo mylące. I nie chodzi o logiczny rozbiór pojęć: świątynia i religia, ich niezgodności z definicjami, jak choćby w kwestii profanum i sacrum.
Nie! Galerie handlowe są miejscami, w których przebywanie, bo samo kupowanie nie jest bynajmniej najważniejszą z czynności tam dokonywanych, jest głęboko uzasadnione i racjonalne. Uważam, że ludzie robią rzeczy mające sens, w ich subiektywnej ocenie oczywiście. Malle umożliwiają robienie tego co ma dla większości wartość najwyższą - uczestniczenia w konsumpcji. Być, widzieć, dotknąć  najnowszego przedmiotu to w pewnym sensie go posiąść. To być w społeczności innych tak samo go pożądających. Wielotysięczność uprawomocnia takie odczuwanie, uprawomocnia go też udział przy otwarciu oficjeli, księży pokropek, magia liczb - milionów złotych, tysięcy metrów kwadratowych, miejsc parkingowych, wyprzedażowych procentów.


Galeria Bronowice to nie nowe miejsce na pielgrzymkowej mapie Krakowa, to rzeczywistość, chcemy czy nie, szara.


czwartek, 5 grudnia 2013

Co ze Świętym?

Najprostsze pytanie, na które można spróbować odpowiedzieć, to "Czy istnieje?".
Z pozoru są za i przeciw. Bo jasne, że zjawiają się prezenty, ale zazwyczaj są takie jakie można kupić w sklepie. Prowadzi korespondencję na skalę światową, ale niewiele osób dostało od niego list. Niby jest widzialny, ale nikt go nie widzi... Dzieci w szkole słyszą od kolegów i koleżanek rożne wersje. Sprzeczne. My dorośli też słyszeliśmy to i owo, nie zawsze (w czasie) to samo.
A jednak jest. Mikołaj jest dla mnie realny. Jest realną siłą oddziaływającą na rzeczywistość, siłą, która wpływa na zachowanie ludzi w każdym wieku. Popycha ich do działania, spontanicznego lub przemyślanego, głupiego lub mądrego. Niektórych od działania powstrzymuje, to też rodzaj jego aktywności. Jeśli nikt nie przechodzi obok niego spokojnie, jeśli tak nas niepokoi, to co jest wymysłem?
W skali mikro sprawił, że Feluś jet milszy dla Stasia. Proces trwa mimo otrzymania prezentu. Julek analizując wypowiedź kogoś ze swej klasy ćwiczy się w krytycyzmie i logicznym rozumowaniu. Staś, po rozmowie z rodzicami wprowadzającej go niuanse dotyczącej istnienia Mikołaja, uczy się zachowywania tajemnicy. Radość z prezentów.
A w skali makro?  Odpowiada za kształtowanie się gustów miliardów ludzi i przepływ kapitału też liczonego w miliardach, a jego wizerunek stał się jedną z ikon naszej cywilizacji.
Jest i nadal poszerza swe wpływy na kolejne kraje i kontynenty. Co ciekawe najmniejsze, nie znaczy żadne, znaczenie ma w krainie wiecznego lodu, na Antarktydzie.


Święty Mikołaj jedna z najbardziej wpływowych osób na świecie.

poniedziałek, 25 listopada 2013

rolnicy

Zainteresowało Stasia jaka była starożytność w Europie. Próbując przybliżyć mu ten temat, dowiedziałem się, że wie o upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego i zna też umowne granice średniowiecza. Oczywiście zjadały mnie dygresje. Od królestw normańskich w Europie, po hiszpańską rekonkwistę. Jednak ostatecznie doszedłem do sprawy najważniejszej – uprawy roli.
"Wynalazek" rolnictwa uważam za najważniejszy dla ludzkości. Schowana w głębokiej prehistorii rewolucja neolityczna pozostaje w niezasłużonym cieniu młodszych koleżanek: przemysłowej, obyczajowej, informatycznej.... nawet październikowej.
Za normalne uznajemy, że gdzieś produkuje się coś do jedzenia. Bez zdziwienia obserwujemy pejzaże pełne pól, łąk, pastwisk. Mniej lub bardziej instynktownie czujemy związek miedzy produkcja rolną a sytuacją gospodarczą. Jakieś dopłaty, tania siła robocza, szczególnie w trzecim świecie. Może nawet uświadamiamy sobie, że to powstanie rolnictwa wywołało różnicowanie się społeczne, umożliwiły rozwój miast i ich bogacenie się, w konsekwencji najazdy "barbarzyńców" (tu przez chwilę jesteśmy przy Stasiowej starożytności), osadnictwo i tak dalej.
Nie to jednak jest najważniejsze. Człowiek – rolnik to istota aktywnie zmieniająca środowisko przyrodnicze. Od neolitu ludzie nie tylko funkcjonują jako element przyrody, stają się siłą aktywnie to środowisko zmieniającą. Niszczą, ale i tworzą ekosystemy, eliminują gatunki i kreują nowe, umożliwiają migracje zwierząt i roślin, parają się inżynierią genetyczną (od neolitu!), wpływają na  dobór naturalny.
Rolnicy nie są panami Ziemi, ale współpanami – tak.

piątek, 22 listopada 2013

latające grizzly

Dziś rano idąc z Felkiem do przedszkola rozmawialiśmy o latających grizzly. To określenie na wszystkie ptaki, niezależnie od gatunku i wielkości. Nie dziwi nas to u dzieci, naturalna, rozwojowo pożądana, zabawa w konwencje. Dziecko nie tworzy nowej rzeczywistości, gra już istniejąca. "Te małe grizzly, które nazywasz wróbelkami." Dorosłemu przyda się odświeżenie połączeń w mózgu. Pozytywna zabawa poza sferą namysłu.
Gra konwencjami łatwa między bliskimi sobie osobami. A miedzy niebliskimi, jaka jest?
Tuż po wejściu do przedszkola Felek, który nie zna się jeszcze dobrze z kolegami, zaczął rozmawiać o wymyślonej przez siebie postaci Doktorze Milenium, który je pizzę i paliwo.
- Paliwo – zdziwił się Mateusz?
- Tak, on jest z Bajki.
- A ja mam bajkę o Chudym i Buzzie.
- A ja mam "Stoliczku nakryj się" do słuchania.
.......
Rozmowa czterolatków o bajkach trafiła w próżnie. Wyćwiczeni w operowaniu konwencjami dorośli przerzuciliby się na inny temat. Najnowszy typ smartfona, wynik meczu, czy pogodę.
Rozmowy o niczym.
Z jednej strony, im więcej znamy ludzi, im więcej czasu przeznaczam na kontakty z nimi, tym relacje muszą być płytsze. Pełne oczekiwanych zwrotów akcji.
Z drugiej, pięćset, czy tysiąc lat temu, znalibyśmy ledwie garść ludzi, ale rozmawialibyśmy o ocieleniu się krowy i zbiorach owsa. Byłoby to nieskończenie nudne, i też o niczym.

Zgadzamy się na na nudny świat. Nie mamy dość odwagi by rozmawiać o latających grizzly.

piątek, 8 listopada 2013

tajemnice przyrody

Staś przygotowywał się do sprawdzianu z przyrody. Powtarzamy. Pani wymagająca. W jednym z ćwiczeń należało wskazać elementy przyrody ożywionej i nieożywionej. Staś podkreśla kolorami, jak trzeba, a ja ze zdumieniem dostrzegam, że omija mosty, drogi i budynki.
Okazuje się, tak się uczyli. Proszę go o podręcznik, a w nim jak byk stoi: "Jeśli rozejrzysz się wokół dostrzeżesz (...) obiekty, które stworzyli ludzie. Nie można ich zaliczyć do składników przyrody, ponieważ nie powstały w naturalny sposób." Książka, jak wyczytałem z metryczki zgodna jest z nową (!) podstawą programową i w roku 2011 została dopuszczona do użytku szkolnego.
Powinienem napisać do ministerstwa, czy nie, w sprawie tej zgodności, a może dla wyjaśnienia takiej nowości?
Jest człowiek, czy nie częścią przyrody? Ten sam podręcznik stwierdza, że i owszem człowiek częścią przyrody jest. Więc czemu nie są jego wytwory?
Dlaczego się czepiam? Bo to kwestia fundamentalna. Jeśli stawiamy cywilizację ludzką poza przyrodą, stawiamy się w pozycji Pana i Właściciela świata. Tekst z przyrody do IV klasy jest ponurym echem biblijnego "Czyńcie sobie ziemię poddaną."
Człowiek nie tylko jest integralną częścią przyrody, stał się jednym z czynników przyrodotwórczych. Nie bez przyczyny pojawiają się głosy, że epokę, w której żyjemy powinniśmy nazywać Antropocenem. To już nie nowość i może dlatego takie poglądy nie mieszczą się w ministerialnej kategorii "nowa podstawa"?

A teraz rzut oka, na to czego, ucząc się pilnie w szkolnych ławach, nie zaliczymy do składników przyrody. Kilka przykładów.

Górskie hale pełne krokusów. Powstały w wyniku pasterskiej działalności człowieka. I nikt, na prawdę nikt, nie wie jaki jest naturalny biotop krokusów.
Puszcza Białowieska pełna żubrów. Kompleks leśny, którego aktualny stan przyrodniczy wynika z faktu, że przez wiele dziesięcioleci był carskim miejscem polowań, gdzie sztucznie utrzymywano zawyżony stan zwierzyny. Gdzie cały czas prowadzi się planowa gospodarkę leśna i łowiecką. A co do żubra, to jest to, jak wszyscy wiedzą, gatunek w naturze wymarły, sztucznie przywrócony do środowiska.
Jeziora powstałe w dawnych kamieniołomach. Miejsca pełne krystalicznie czystej wody, półki skalne z kserotermiczną roślinnością, Szkoda, że sztuczne.



Dla porządku tylko należałoby jeszcze zadać pytanie "Co z wytworami zwierząt?". Czy narzedzia i budowle wykonane przez naszych braci mniejszych, są częścia przyrody, czy nie?


Zaiste tajemnice przyrody.



środa, 30 października 2013

Co to jest seks?

Coś miedzy fűnf a sieben.

Staś przysłuchując sie rozmowie kolegów ze starszej klasy, zapytał : "co to jest seks" i otrzymał odpowiedź: "<Dzień dobry> po niemiecku." Odpowiedź ta tłumaczy obecność tego właśnie, a nie innego żartu na początku wpisu, nie daje odpowiedzi na tytułowe pytanie. Odpowiedzi, która się dziecku należy, która jest mu potrzebna i to nie tylko dlatego, żeby inni chłopcy nie śmiali się z jego niewiedzy.
Pierwsza część odpowiedzi była banalna. Seks po angielsku "płeć", po niemiecku "sześć". Tu pojawia się pierwsza pokusa- może iść w stronę naszego zachodniego sąsiada i porozmawiać z dzieckiem o liczebnikach po hiszpańsku, rosyjsku, japońsku. Kusiło, ale żona była w pobliżu. (Żarty żartami, a wychowanie dziecka wychowaniem dziecka. Wyjaśnialiśmy zresztą wspólnie.)
Oczywiście nie było źle. Staś jest mądrym chłopcem. Wystarczyło rozpocząć od niedawnej wizyty w gdyńskim EXPERYMENCIE, gdzie w dziale dotyczącym ciała człowieka znaleźć można stanowisko z demonstracją zapłodnienia.

W animowanym filmiku wprowadzającym zobaczymy kolacje przy świecach, usłyszymy propozycję powiększenia rodziny, a dalej szturm, niezważających na straty liczebne, plemników na komórkę jajową i początek życia.
Przydała się przyrodnicza wiedza Stasia o DNA, łączeniu α- helis itp. W takim kontekście bezpośredni kontakt fizyczny samca i samicy jest logiczny jeśli połączenie plemnika i jaja nie ma być zakłócane przez czynniki zewnętrzne.
Początek zrobiony.

ja na drzewie

Przedostatnie sobotnio-niedzielne wydanie Gazety Wyborczej przyniosło rozmowę z Margaret Ohia (Uwiera mnie Murzynek Bambo), a ostatnie, będący polemiką z tezami zawartymi w tejże rozmowie, tekst socjologa Antoniego Sułka Bambo, nasz koleżka. Afropolka Tuwima atakuje, profesor broni, a ja myślę, że zasadniczy problem z rasizmem jest taki, że bardzo łatwo go nie zauważyć. Ciemnoskóry Mace Windu jest jednym z najmądrzejszych, najdzielniejszych jedi, wśród których jest tez zachowany parytet płciowy. Poprawność polityczna palce lizać. Jednak nietrudno zidentyfikować w świecie Georga Lucasa innych, czytaj "gorszych" Oglądamy świat zapełniony ludziopodobnymi stworzeniami, które mówią łamanym językiem, niegramatycznie, nie znają się na "dobrych" obyczajach? Śmiejemy się z niezdarności Jar Jar Bingsa, z wyrozumiałością patrzymy jak Chubacca z trudem wciska się w "ludzki" fotel pilota, nawet Yoda mimo swoich kilkuset lat życia nie opanował, jak należy języka panów galaktyki. Bezkrytycznie przyjmujemy podzial uniwersum na lepszych i gorszych. Siedzi w nas ten upraszczający schemat. I Bambo, obawiam się, zaplatany w świecie Gwiezdnych Wojen uciekł by na drzewo, co skwitowalibyśmy śmiechem. I siedzi tam, zabawny i głupiutki.
Uwiera i mnie Murzynek Bambo. Niestety lubię ten wiersz, myślę, że niestety jest niezły. Więc czemu mnie uwiera? Może dlatego, że widząc człowieka ciemnoskórego myślę "Murzyn". Nie nie ma w tym, dla mnie, złej konotacji, jest mi to słowo obojętne emocjonalnie, ale jak takie określenie odczuwa ten, którego zaetykietowałem? Nie wiem.
Na razie zrozumiałem, że siedzę na drzewie.

piątek, 18 października 2013

Gwiezdne Wojny

W życiu każdego ojca synom zdarzają się chwile wyjątkowe. Pierwsza zmieniona pielucha, pierwszy dzień przedszkola, szkoły, pierwsza część Gwiezdnych Wojen, ale zaraz po niej następne.


Każdy z moich chłopaków widzi je inaczej. Dla Stasia najważniejszy jest R2D2, z jego nieograniczonymi technicznymi możliwościami. Bazy rebeliantów, Gwiazda Śmierci, armie droidów. Julka ciekawią wszelkie niedomówienia, bo cóż może być ciekawszego niż odpowiedź na pytanie "Którzy Jedi przeżyli rozkaz 66?", albo czy "Mace Windu  na pewno zginął wypadając z apartamentów Kanclerza?"  Sam się nad tym zastanawiam w bezsenne noce. To jednak z Felusiem wspólnie próbujemy rozwiązać najciekawszą zagadkę Gwiezdnych Wojen. Co i dlaczego przyciąga, nie tylko Anakina, w Ciemnej Stronie Mocy? Cudownie jest móc się przyznać, że z wszystkich, absolutnie wszystkich postaci najbardziej lubię Vadera. Cudownie jest usłyszeć od najmłodszego syna, że Jaba jest miły. Jak widać, na odwrocie kolorowanki z mdłymi C3PO i R2D2 Feluś umieścił hełm klona (dodam w wersji imperialnej), a na drugim rysunku sithowie (czerwone miecze) dobrze radzą sobie z Jedi, z których jeden już poległ.