sobota, 17 października 2015

PKB a imigranci.

Kogo jeszcze w latach osiemdziesiątych znokautował Tim Burton, nie może nie lubić Michaela Keatona. I choć nie zawsze był i jest w formie jak z Batmana, czy Soku z Żuka, to zawsze oglądam go z przyjemnością.
Niedawno skuszony zostałem "Szóstym meczem". Film nienajnowszy i nienajgorszy,  ale nie wspomniał bym o nim, gdyby nie jeden z wątków. Bo bardzo na czasie.







Główny bohater-dramaturg, jak każdy szanujący się nowojorczyk przemieszcza się taksówkami.
W taksówkach taksówkarze. Po taksówkarzach spodziewać można się oczywiście wszystkiego. I chociaż  De Niro się nie pojawił, to mimo tego, a może dzięki temu, było co obejrzeć i usłyszeć. Niezły przegląd narodowości i charakterów, a każdego Keaton zagadywał, wspominając, jak to kiedyś sam był taksówkarzem, a teraz jest pisarzem. Nikogo to nie ruszało, aż do czasu, gdy kierowcą był białoskóry (!!!) gość w mocno średnim wieku. Ten podjął temat, dokładniej zamknął go, odpowiadając: "A ja w swoim kraju byłem neurochirurgiem, w największej w Rosji klinice."


Czy uchodźcy w krajach imigracji wytwarzają PKB? Zdecydowanie TAK.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz