niedziela, 15 czerwca 2014

ojciec z rybnika

"Smuga cienia" nie jest powieścią o starzeniu się. Opowiada o czymś zupełnie innym.
Młody człowiek otrzymuje możliwość, dar od losu, bycia kapitanem statku. Niespodziewany awans, jak go nie przyjąć? Przyjmuje. Dalsze perypetie, nieprzewidziane, zaskakujące kłopoty są w gruncie rzeczy niczym wobec faktu, że najważniejsze wydarzenie w życiu już było, gdy główny bohater zdecydował się przyjąć kapitanowanie.
Pewne decyzje są ostateczne. Od wtedy mógł być kapitanem statku, ale nie mógł też być nikim mniej. Conrad napisał książkę o byciu dorosłym. Smuga cienia to nie dotknięcie śmierci, to śmierć młodości. Młodości, która jest omnipotentna. Mogę wszystko, wszystkie drogi we wszystkich kierunkach są jeszcze otwarte. Dorosłość jest zaś wąską, jasno wytyczoną ścieżynka, z często zerową możliwością manewru.





W publicystyce dotyczącej tragicznej śmierci dziewczynki z Rybnika, dominuje narracja szukająca usprawiedliwienia dla winnego zdarzenia ojca dziecka. Zagonienie i w konsekwencji zapomnienie ma wyjaśnić to co się stało, bo przecież ten mężczyzna nie był "złym" ojcem, poświęcał córce czas, bawił się z nią...
Ten świat, ten świat - mówią gazety. Ja o mało co, też tak nie miałem/miałam - komentują ludzie.
Nie będę miły dla ojca z Rybnika. Sam zapominam o wielu rzeczach, wiele robię odruchowo. Jednak przede wszystkim opieka nad dzieckiem, jest pracą jak każda inna praca z ludźmi - wymaga odpowiedzialności i czasu. Opieki nad dziećmi nie można wykonywać przy okazji! Przy okazji znaczy bez pełnego zaangażowania, często byle jak. Nie ma znaczenia, czy będzie to robiła kobieta, czy mężczyzna.
Niektórym wydaje się, że można być doskonałym pracownikiem, mężem, ojcem, kumplem .... To jest niemożliwe jednocześnie, zawsze coś zaniedbamy, zawsze coś będzie ważniejsze.
Ten ojciec nie był dobrym ojcem, bo wybrał w tym konkretnym momencie swego życia, bycie dobrym pracownikiem. Wybrał źle i ponosi tego konsekwencje. Szczerze mu współczuję, ale to jego wina i będzie musiał z tym się zmierzyć.

Myślę, że wybrał źle bo był niedorosły. Nie rozumiał, że pewne decyzje ograniczają nas na całe życie. Jeśli mamy dziecko, nie możemy żyć jakbyśmy go nie mieli. Jeśli ktoś jedzie do pracy i o niej myśli, oznacza to, że już jest w tej pracy, niech nie udaje, że jest inaczej. On się tym dzieckiem nie opiekował dlatego doszło do tej tragedii.

A świat zapewne jest winny, bo wmawia nam, że nie ma nic lepszego niż młodość. Kusi nas wszechmożliwościami. Nie chce powiedzieć nic o byciu niemłodym, to się źle sprzedaje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz